piątek, 30 stycznia 2009

2

   Świst. Plusk. Plusk. Plusk. Plusk. Plusk. Plusk. Plusk.

- Siedem. Wygrałeś Atu – powiedziałem kiwając głową z uznaniem.
- Nieprawda, bo oszukiwał – rzekł Windoo – Słyszałem odgłos odbijającego się od wody kamienia rzeczywiście siedmiokrotnie, ale zamiast siedmiu widziałem chyba ze sto kręgów.
- Wiesz nie chce być niemiły Windoo, ale twoja percepcja została zachwiana wskutek picia z rana, w którym tak gustujesz - Atu drapiąc się po głowie, mrugnął do mnie porozumiewawczo. Gdybym cię nie znał być może doradziłbym ci wizytę u okulisty – wzrok Atu spoczął na Windoo, doliczającego się właśnie trzydziestego siódmego kręgu. Chociaż z drugiej strony – podjął po dłuższej chwili - nawet nieznajomi nie są aż tak naiwni.

   Windoo i Atu moi najlepsi kumple, obecnie również współlokatorzy. Pamiętam jeszcze, jak biegaliśmy po podwórku w niewyszukanych dresowych spodniach, przy których jeansy pełniły rolę dobra luksusowego. Cóż czasy się zmieniają. Kiedyś chyba nikt nie wyobrażał sobie, że strój olimpijski wkładany odpowiednio często, w całkiem niedalekiej przyszłości stanie się całkiem niezłym, a do tego niezwykle szybkim sposobem mierzenia ilorazu inteligencji, zasobu słów oraz zbioru kompetencji społecznych.
 
   Jedna z wyraźniejszych historii z naszego, wspólnego dzieciństwa miała miejsce w dniu po losowaniu numerów Dużego Szczotka, kiedy to dzień wcześniej padła główna wygrana będąca wynikiem kolejnych, dziesięciu kumulacji. Nie tylko była to najwyższa wygrana pieniężna w historii Katalizatora Sportowego, lecz również nagroda, którą miał odebrać jeden z mieszkańców naszego miasta. W związku z tym Atu wpadł na genialny pomysł: „Pójdziemy do kolektury i powiemy, że to my posiadamy szczęśliwy los, więc chcemy by wypłacono nam wygraną w gotówce.” Plan był na tyle dobry, że razem z Windoo od razu na niego przystaliśmy.
   Kiedy dotarliśmy do szczęśliwej kolektury przywitał nas uśmiech pracującej tam kobiety: „Co chłopcy ? Również słyszeliście o wygranej i chcieliście poczekać na szczęśliwca, by móc się jemu przyjrzeć ?” Wszyscy w trójkę pokręciliśmy przeczącą głową, a odezwał się Atu, z racji tego, że zawsze cechował się najmilszą aparycją i był najbardziej reprezentatywny z całej trójki: „Nie. Przyszliśmy odebrać główną nagrodę.” Spokój z jakim to powiedział wzbudził podziw nie tylko wśród nas, lecz również w pani pracującej w kolekturze, jednak chwilę później ustąpił on przed jej nieufnością: „Przykro mi. Nie wyglądacie na pełnoletnich, więc nawet jeśli wygraliście w co osobiście wątpię, po odbiór nagrody musicie się zgłosić z rodzicami.” „Ależ proszę pani – wyraźne zniecierpliwienie dało się dostrzec na twarzy Atu – Skreśliliśmy liczby. Kupiliśmy los. Wygraliśmy i chcemy odebrać naszą wygraną !” „Powiedziałam, bez rodziców nie ma mowy!” „Chce-my na-szą wy-gra-ną – cedził Atu przez zaciśnięte zęby”. „Nie!” - krzyknęła kobieta i pokazała nam na wyjście. 
   Cóż. Wyraźnie nas nie doceniła. Myślała, że ma do czynienia ze zwyczajnymi dziećmi. Nie wiedziała, że Windoo, Atu i Javier nie poddają się bez walki ...

piątek, 23 stycznia 2009

1

   Słońce. Dużo słońca. Wprost idealna temperatura. Palmy wysokie na kilkanaście metrów. Niedaleko domek, a raczej posesja. Nie! To prawdziwa rezydencja. Odkryty basen. Dookoła leżaki. Chwila, ktoś idzie. Nie mogę wprost uwierzyć. To przepiękna brunetka, o brązowym odcieniu skóry. Z wieńcem z czerwonych kwiatów drzewa ohia na szyi. Czarne bikini w doskonały sposób prezentuje jej cudowną figurę. Swoją urodą mogłaby przyćmić nawet top modelki z Nowego Jorku, Paryża, bądź Mediolanu. Niebywała gracja połączona z rytmicznie kołyszącymi się biodrami. Srebrna taca. Coś na niej niesie. Drink z parasolką o pięciu różnokolorowych warstwach! Uśmiecha się. Coś mówi. Dlaczego tak cicho ?! Wytężam słuch, by móc ją zrozumieć. Powoli słowa stają się wyraźniejsze. „Zostaniesz ze mną tu na zawsze ?” - pyta najbardziej melodyjny, a zarazem pieszczotliwy głos jaki w życiu słyszałem. „Tak” - odpowiadam spokojnie, celebrując chwilę. To się nazywa bajeczne życie. Nawet w marzeniach nie mogło być lepiej. Cudowne Hawaje.
   Wtem. Plask! Poczułem silne uderzenie w plecy.
- Grenlandia! Grenlandia! Grenlandia!
- Grenlandia ? Jaka k... Grenlandia ?! Przecież jestem na Hawajach! - krzyknąłem w stronę rozmytej postaci, nabierającej coraz wyraźniejszych kształtów.
- Grenlandia. Pomarańczowa. Bardzo smaczna. Pijesz ze mną ? - odpowiedział chłopak, który wydawał mi się znajomy.
   Spojrzałem na zegarek. Było wpół do ósmej rano.
- Zamierzasz pić od siódmej trzydzieści ? - spytałem, coraz mniej się łudząc, że otrzymam jakąś logiczną odpowiedź na postawione przeze mnie pytanie – wszak było to pytanie retoryczne.

- A nie ? - wyraz niemałego zdziwienia odmalował się na twarzy Windoo – Masz rację alkohol jest niezdrowy. Niedobrze jest pić, szczególnie z samego rana. To niszczy wątrobę i ogólnie źle wpływa na pracę mózgu – chwila ciszy została przerwana kolejnym pytaniem – Czy nie ? - tym razem nie zdołał ukryć ironicznego uśmieszku, przybierającego coraz większe rozmiary, by w końcu wybuchnąć całą swą radością, wschodzącego na jego twarzy uśmiechniętego półksiężyca, co bezpośrednio wiązało się z możliwością wypicia wódki z samego rana.   

   Zrezygnowany pokręciłem głową. Ten dzień nie mógł się przecież zacząć inaczej.

----------------------

Uśmiechnięty półksiężyc - wyraz twarzy, jaki przybiera Windoo w chwilach szczególnej dla niego radości. Podniesione podczas uśmiechu kąciki ust oraz wprost niemożliwie szeroko otwarte usta, przybierają wtedy kształt półksiężyca. Minę najczęściej można zaobserwować w momencie, gdy ktoś w towarzystwie Windoo wspomni o pomarańczowej Grenlandii, bądź sam wpadnie na pomysł jej skosztowania.