Ostatkami sił przemierzam Saharę. Nie pamiętam już, ile trwa ten morderczy marsz. Moje usta są spieczone niczym ziemia, która od tygodni nie widziała wody. Słońce znajdujące się w zenicie wypłukało ze mnie wszystkie płyny, nie wiem czy zdołam zrobić, choćby jeden krok więcej. Nagle zobaczyłem ją. To oaza. Jestem uratowany. Jeszcze tylko ostatnie metry. To już tak niedaleko. Mam ją praktycznie na wyciągnięcie ręki. Zostało zaledwie kilka kroków: trzy, dwa ...
Bęc!
- Chłooooooooooooopaki! Mówiłem, żebyście tak daleko nie stawiali butelki z piciem.
- Wczoraj mówiłeś do mnie kochanie! - zrozpaczony głos dochodził gdzieś z oddali.
- Jesteśmy tylko współlokatorami, nie mieliśmy razem sypiać! - krzyknąłem w jego stronę.
- Nie mówiłam do ciebie! - tym razem był oburzony. Gdy podszedłem bliżej zdałem sobie sprawę, że należy do ładnej brunetki pochylonej nad gołym Atu.
- Coś jeszcze mówiłem ? - powiedział sennym głosem Atu, przewracając się na drugi bok.
- Kotku ... – powiedziała najbardziej słodkim głosem, na jaki mogła zdobyć się w tej chwili – Cytowałeś mi Goethego w oryginale, kiedy robiłam ci loda.
- Nie zwracaj na to uwagi – powiedziałem beznamiętnym głosem – To z pewnością nie mógł być Goethe. Od wczorajszego wieczoru jest w takim stanie, że nie wie, dlaczego Werter nie wystartował w ostatnim biegu na sto dziesięć metrów przez płotki.
- No właśnie dlaczego ? - tym razem powieki Atu podniosły się o jakiś milimetr, okazując zainteresowanie możliwością otrzymania odpowiedzi na frapujące go pytanie.
- Widzisz ? - spojrzałem ze współczuciem na kolejną miłostę Atu.
- Jesteś żałosny – powiedziała bliska płaczu, spoglądając na Atu, który i tak nie mógł jej widzieć. Po czym wyszła trzaskając drzwiami.
Kiedy kilka godzin później się obudził, zapisał w swoim kalendarzu: „Szesnasta w tym miesiącu. Całkiem niezła. Mam nawet jej numer. Ciekawe jak miała na imię.”
Bęc!
- Chłooooooooooooopaki! Mówiłem, żebyście tak daleko nie stawiali butelki z piciem.
- Wczoraj mówiłeś do mnie kochanie! - zrozpaczony głos dochodził gdzieś z oddali.
- Jesteśmy tylko współlokatorami, nie mieliśmy razem sypiać! - krzyknąłem w jego stronę.
- Nie mówiłam do ciebie! - tym razem był oburzony. Gdy podszedłem bliżej zdałem sobie sprawę, że należy do ładnej brunetki pochylonej nad gołym Atu.
- Coś jeszcze mówiłem ? - powiedział sennym głosem Atu, przewracając się na drugi bok.
- Kotku ... – powiedziała najbardziej słodkim głosem, na jaki mogła zdobyć się w tej chwili – Cytowałeś mi Goethego w oryginale, kiedy robiłam ci loda.
- Nie zwracaj na to uwagi – powiedziałem beznamiętnym głosem – To z pewnością nie mógł być Goethe. Od wczorajszego wieczoru jest w takim stanie, że nie wie, dlaczego Werter nie wystartował w ostatnim biegu na sto dziesięć metrów przez płotki.
- No właśnie dlaczego ? - tym razem powieki Atu podniosły się o jakiś milimetr, okazując zainteresowanie możliwością otrzymania odpowiedzi na frapujące go pytanie.
- Widzisz ? - spojrzałem ze współczuciem na kolejną miłostę Atu.
- Jesteś żałosny – powiedziała bliska płaczu, spoglądając na Atu, który i tak nie mógł jej widzieć. Po czym wyszła trzaskając drzwiami.
Kiedy kilka godzin później się obudził, zapisał w swoim kalendarzu: „Szesnasta w tym miesiącu. Całkiem niezła. Mam nawet jej numer. Ciekawe jak miała na imię.”
2 komentarze:
jestem przerażona ;)
Zaprawde, dobitnie przedstawiasz rzeczywistość, i dzięki Tobie za to..!! Całkiem sympatyczne te chłopaki..ciekawe czyje cechy uosabiają??
Prześlij komentarz